REKLAMA
Wczoraj za wycieraczką samochodu znalazłem wezwanie do straży miejskiej za parkowanie na skrzyżowaniu (jakiś samochód przejeżdża tamtędy raz na rok i wogóle nie ma tam ruchu, ale wg litery prawa stałem w zbyt małej odległości od skrzyżowania, no i mogli mi wlepić mandat - nie chcę się tłumaczyć, ale tam zawsze ktoś stoi i jakoś do tej pory się nie czepiali). Napisali, że zrobili fotkę, więc poszedłem do siedziby straży miejskiej no i mandat przyjąłem - i to 300 zł!
I w związku z tym mam pytanie - czy jeśli go nie zapłacę, to mogą go jakoś ściągnąć? Mam 20 lat, jestem studentem, nie mam konta w banku, nie pracuję, raz rozliczałem się z Urzędem Skarbowym (podatek za zakup samochodu). Mieszkam w domu z rodzicami, oficjalnie chyba nic nie jest moje oprócz auta (którego współwłaścicielem jest również mój tata).
Proszę o pomoc - jakbym dostał 100 zł, to na pewno zapłaciłbym mandat, ale takiej kwoty nie mam zamiaru stracić dlatego, że strażnik chciał się wykazać. I chciałbym uprzejmie prosić o podanie jakiś konkretnych aktów prawnych albo konkretnego wytłumaczenia jak może wyglądać postępowanie wobec mnie, jeśli po 7 dniach nie zapłacę tego mandatu.
Albo jakbym poszedł do Urzędu Miasta z własnym blankietem, na który bym wpisał 50 zł - może sprawa by ucichła?