23 Maj 2010, 12:05
Według ogłoszenia numer C11112480 i zapewnień pana, który odbiera telefon, auto jest w idealnym stanie, pan jest młodym ale spokojnym kierowcą, prowadził tylko on a samo auto można przejrzeć na wybranej samemu stacji diagnostycznej. Auto w 100% bezwypadkowe i zadbane. Sprzedaje "bo firma w kryzysie i potrzeba pieniędzy".
Pojechałem 60 km po to, żeby na miejscu dowiedzieć się że auto jest w leasingu o czym w ciągu kilku rozmów telefonicznych nawet nie wspomniano. Sprzedawać chciała je dziewczyna tegoż pana, która co chwile musiała dzwonić do szefowej (po co?). Była wielce zdziwiona, że w ogóle nie zadzwoniłem wcześniej - umawiałem się kilka dni naprzód i dzień wcześniej potwierdzałem telefonicznie mój przyjazd z tym samym panem, który wszelkie dyspozycje miał zostawić dziewczynie. Po rozmowie z nią okazało się że autem jeździ tylko ona, a sprzedają auto, bo chcą kupić nowe. Pod stacją diagnostyczną zrezygnowaliśmy z zakupu a lakiernik rzucił tylko okiem i ocenił, że elementy maski były lakierowane i zostały źle spasowane. Na to pani odpowiedziała, że co prawda auto miało stłuczkę - "lekko uderzyłem w słupek". Lakierowano oba nadkola - niezły ten słupek, a pani powiedziała, że wszystko serwis wymieniał na nowe. Na zarzut, iż w ogłoszeniu napisano, że auto jest absolutnie bezwypadkowe usłyszałem, że muszę odróżniać stłuczkę od wypadku i że treści ogłoszenia pani nie zna. Co lepsze, było dla niej normalne, że zrobię przegląd, zapłacę całość a pani za dwa dni "jak załatwi formalności" auto przywiezie.
Dodam, że cały czas rozmawiała w wielkich okularach przeciwsłonecznych (chyba, żeby ukryć wzrok wijąc się w kłamstwach, których nawet nie ustaliła ze swoim "chłopakiem" (bo może bratem, znajomym lub kuzynem...)).
Ostatecznie zrezygnowałem, na co w odpowiedzi usłyszałem "dobrze, ja i tak sobie kogoś znajdę". Żadnego przepraszam, przykro mi. Szukali chyba głupszego do siebie.
Stek kłamstw i jeden wielki kit. Omijać szerokim łukiem!