REKLAMA
Witam,
Kiedyś jadąc po bardzo dziurawej drodze przypadkowo wpadłem w dość głęboką wyrwę. Jednym z efektów ubocznych był kapeć na następny dzień. Pojechałem więc do wulk, on postukał w felgę młotkiem parę razy, zabrał koło na zaplecze, a po 10 minutach skasował 30 zł oddając napompowane koło. Założyłem je, a po ok 3-4 tygodniach powietrze zeszło jak gdyby nic. Pojechałem znów do tego samego wulkanizatora, znów skasował 30 zł i oddał koło. Tym razem jeździłem długo (bo ok miesiąca) na zapasie, a naprawione koło leżało sobie w bagażniku. Przedwczoraj w końcu je zmieniłem i dziś z rana jadę do sklepu a tam znów kapeć, wczoraj zauważyłem, że coś jakby uszło powietrze, ale wróciłem do domu jak gdyby nic. Dziś z rana musiałem trochę na samej oponie przejechać; zresztą tak jak i ostatnio. Widać po bokach, że się troszkę zryła, ale nie aż tak, by druty wystawały.
Pytania następujące:
Wina opony?
Wina felgi/krzywej felgi?
Wina wulkanizatora?
no i czy opona do wymiany teraz?