REKLAMA
Witam! Mam problem z moim Seatem Ibizą II 1.4 1999r, benzyna. Samochód ma już swoje lata i sprawiał trochę problemów w ostatnim czasie, jednak ze wszystkim starałem się na bierząco radzić. Jakoś tak się złozyło, że samochód niestety przez całą zimę stał, nie garażowany i nie odpalany. Odpaliłem go tej wiosny, akumulator oczywiście wyczerpany. Zatem po naładowaniu, samochód ku mojemu zdziwieniu odpalił powiedzmy bezproblemowo. Tego samego dnia wyruszyłem więc w kilkudziesięcio kilometrową podróż i samochód spisywał się bez zarzutu. Po kilku godzinach, późnym wieczorem gdy w między czasie spadł mroźny deszcz, próbowałem wrócić. Seat jednak nie chciał odpalić... Wchodził delikatnie w obroty ale po chwili spadały do zera. Odrobinę nawet toczył się do przodu, ale fizycznie silnik wciąż nie był uruchomiony. Z popychu też ani rusz, choć próbował łapać obroty to ani na chwilę nie odpalił. Po kilku próbach zrezygnowałem... Akumulator w pełni sprawny a świecie wymienionr ciut ponad rok temu. Przyjechałem po dwóch dniach na miejsce w którym go zostawiłem i po nagrzaniu świec trochę dłużej niż zwykle z nieznacznym problemem odpalił, wystarczyło chwile przygazować i zaczął pracować normalnie, jak gdyby nigdy nic. Tego dnia pojeździłem nim jeszcze trochę i za każdym razem, gdy silnik był nagrzany a ja stawałem gdzieś na chwilę, odpalał bezproblemowo. Rankiem, po obfitych opadach deszczu znów podobna sytuacja - nie było szans odpalić bydlaka. Zacząłem się zastanawiać czy przyczyną nie jest to zimno i deszcze. Jak wiadomo pogoda ostatnio nie dopisuje, a ja nie mam możliwości garażowania. Sytuację można byłoby tak zapętlać i zapętlać bo próbowałem tego samego każdego ranka i prawie zawsze ten sam schemat - około 500 obrotów przez sekundę, pokaszle przez dwie i zdechł... Choć kilkukrotnie odpalił, to po około 5 sekundach gazowania go, żeby wszedł w normalną pracę, zwyczajnie dusił się i gasł. Moje próby nieudolnego odpalania samochodu podejrzał życzliwy sąsiad. Stwierdził, że wina leży w przewodach i że pewnie dostała się tam wilgoć. Dziś jednak po kilku krótkich próbach odpalenia go (tu znów odpalił na chwilę, ale nie wytrzymał zbyt długo) smród benzyny w samochodzie był tak intensywny, że trochę mnie to zaniepokoiło - bowiem do tego momentu sądziłem, iż usterka jest banalna a teraz zacząłem mieć wątpliwości. Problemem jest nawet sam fakt, że nie mogę podjechać nim do mechanika bo nie mam jak, a sam nazwałbym siebie raczej tęgim amatorem jeśli chodzi o naprawy samochodów. Dodam tylko, że nie mam instalacji gazowej a szukając informacji na temat duszenia się zimnego silnika wszystkie wątki w internecie dotyczyły niemalże silników z instalacją gazową a internauci zawsze przyczyny kazali szukać w zbyt bogatej mieszance która wpuszczana jest do silnika. Może ktoś z Was miał podobny problem lub domyśla się gdzie szukać przyczyny tej dziwnej usterki? Czy jest szansa, że to wina przewodów? Czy jest sens szukać przyczyn w deszczu, wilogoci i zimnym silniku? Może jednak to brzmi jak poważna usterka i samochód prędzej odwozić na złom niż do mechanika?
Dzięki za poświęcony czas i wyrozumiałość!
Przemek