21 Mar 2012, 15:35
2 tygodnie temu podczas parkowania w zatoczce autem ojca stwierdziłem, że zajechałem do przodu zbyt daleko, więc zacząłem cofać żeby idealnie zmieścić się w miejsce parkingowe. Nawet przez myśl nie przeszło mi, żeby w ciągu tych kilku sekund mógł pojawić się tam inny kierowca, a okazało się, że miejsce to zajęła już moja pewna daleka znajoma - też samochodem swojego ojca, chyba. No i stało się - delikatnie puknąłem moim tyłem w jej rejestrację. Wyszliśmy z samochodów, u mnie okazało się, że jest minimalna ryska długości może jednego centymetra, naprawdę ledwie zauważalna - ojciec do tej pory się nie zorientował, bo tego praktycznie nie widać, u niej bardzo delikatne pęknięcie plastiku u góry przedniej rejestracji, stwierdziliśmy więc, że nic wielkiego się nie stało, potem jeszcze napisałem do niej na fejsbuku, że jeszcze raz przepraszam za nieuwagę, ona na to, że nic takiego się nie stało i nie ma problemu. Żadnego oświadczenia nie spisaliśmy, jedynym świadkiem była moja dziewczyna, która wtedy jechała razem ze mną i wyszła ze mną z auta po stłuczce żeby dogadać się z tamtą znajomą.
No i owa znajoma dzisiaj do mnie pisze na fejsbuku, że jej ojciec zauważył to uszkodzenie i opierdzielił ją, że nic nie powiedziała, bo dostałby z ubezpieczenia rzekomo 1500 złotych za coś takiego. Co o tym sądzicie, ma to sens? Jakie mogą być konsekwencje tego całego zdarzenia? Przyznam się szczerze, że trochę się boję, bo to moja pierwsza stłuczka, a prawo jazdy mam od ok. 2 miesięcy. Pozdrawiam.