REKLAMA
Rodzice chcą wreszcie kupić sobie coś zamiast ich Citroena C5 - przerosły ich koszty utrzymania tego auta (gdy do zrobienia jest sprzęgło i trochę blacharki - miejskie parkingi nie polubiły się z mamą) i sprzedają go, spodziewają się mieć od 8 do 10 tysięcy na sam samochód. Chcą coś wygodnego (choć wiadomo, Cytryny nie przebije) i możliwie taniego w utrzymaniu, do tego dobrze by było, żeby było wygodne.
Ostatnio mama jeździła nowym Twingo i spodobało jej się wysokie siedzenie i manewrowość, jednak auto będzie też wykorzystywane na trasach (Kraków-Rzeszów) więc i silnik z gatunku takich, co przy 140km/h nie zabije hałasem i spalaniem i rozmiar taki, żeby 5 osób przeżyło taką trasę bez urazów psychicznych (tak jak ja po 6 godzinach jako pasażer Renault Thalia...)
Z wyposażenia koniecznie klima i elektryczne szyby, opcjonalnie tempomat, komputer itp. Miło by było, gdyby auto miało radio z AUX i USB albo łatwo mozna było na takowe zmienić (w C5 skórka była niewarta wyprawki). No i najważniejsze - możliwie mało awaryjne i najtańsze w utrzymaniu. Oczywiście nie przeginajmy w drugą stronę, jeżeli mam dostać 2l spalania więcej i nieco wyższe koszty serwisu w zamian za 20% mocy więcej to myślę, że warto dołożyć - chodzi o to, żeby auto jak najrzadziej stało w serwisie, nie spsuło się na trasie a ew. awaria nie pochłonęła tysięcy.
Stąd skłaniam się ku japońskim benzynom - nie ukrywam, że mamie spodobał się Nissan Note (ale to nie ten budżet), Civic VII też wydaje się spoko (dość wysoki), ale tu też budżet nie pozwala. Coś jednak w stylu tych aut? Ojciec rozważał dołożenie i kupno B-Klasy (Merc to się nie psuje, prawda?), ale wyperswadowałam mu taką głupotę. Macie jakieś propozycje?