REKLAMA
Jeżdżę obecnie Scenic'iem kupionym na szybko w czasach gdy planowaliśmy z żona pierwsze dziecko, obecnie dziecko ma już około 1,5 roku i Scenic często jest zapakowany na maxa (nie lubię ze względów bezpieczeństwa pakować się powyżej linii foteli, niemniej zdarza mi się wyjmować tylną półkę) kto pakował siebie i dziecko pewnie wie że w skrajnych przypadkach przydałby się mały dostawczak na wózek, łóżeczko turystyczne, kilka zabawek i torby podróżne, do tego fotele z tyłu mimo, że trzy osobne moim zdaniem nie są wygodne (dość wąskie) i szczerze mówiąc unikam jak ognia potrzeby siadania z tyłu.
Obecnie wyczekujemy już drugiego dziecka, więc do zestawu podróżnego dochodzi jeszcze więcej ubrań, drugi fotelik (więc w scenicu już nikt awaryjnie się pewnie nie zmieści), oraz dodatkowy wózek, tak więc zaczęliśmy z żoną rozglądać się za innym autem stopniowo dochodząc do budżetu ~70.000 - 10.000 tys zł za najlepiej nowe auto, żeby nie trafić na jakieś odwijane z drzewa.
Na pierwszy ogień poszedł Tipo, ze względu na cennik sedana otwierający się z dość niskiego pułapu, ale w salonie okazało się, że za sensownego kombi 1.4 + LPG trzeba zapłacić ok 70.000 zł, a to jest budżet który podwyższając można zacząć myśleć o jakimś okazyjnym Mondeo lub Octavii.
I nagle przypadkiem trafiliśmy na ogłoszenia Lancii Voyager, która po pierwsze nie jest już dostępna, po drugie nowa zdecydowanie przekraczała nasz budżet, po trzecie używane są często wycenione tak, jakby sprzedający nie chciał zbyt wiele stracić po kilku latach używania auta.
Nieco lepiej z cenami i liczba ogłoszeń jest gdy kliknie się Town&Country, czyli bliźniaka Lancii zza oceanu, ale tu po pierwsze pojawia się problem przypudrowanych trupów, złomów z odzysku itp (trafiłem np Town&Country, gdzie żona wyłapała że schowki w dolnej części są od Lancii a nie Chryslera, więc zacząłem się zastanawia czy przypadkiem nie musiała być wymieniona cała deska rozdzielcza bo chociażby wystrzeliła poduszka pasażera.
Przy tym wszystkim zacząłem się zastanawiać czy warto kupować tak duże auto dla rodziny 2+2 i doszedłem do wniosku że europejska motoryzacja nie ma odpowiednika z tak wygodnymi fotelami (wszędzie układ 2+3+2, gdzie ostatni rząd siedzeń bardziej przypomina ławkę w parku niż fotel samochodowy, do tego najczęściej trzeba stosować go zamiennie z przestrzenią bagażową), o przesuwanych a tym bardziej elektrycznie drzwiach bocznych producenci zaczęli myśleć dopiero od niedawna, nie mówiąc o wyposażeniu godnym limuzyn czy najdroższych modeli suv'ów (skóra, ekrany dla pasażerów, co pozwoliłoby zająć nieco starsze dzieciaki podczas dłuższej podróży) a i ceny nie odbiegają znacznie od Chryslera T&C za sensowny egzemplarz. W zamian na pewno zyskujemy lepsze spasowanie, lepszą skrzynie biegów i byc może ekonomię utrzymania, choć T&C po zgazowaniu wcale nie będzie dużo droższy w codziennej eksploatacji niż przeciętny europejczyk w benzynie (nowoczesne silniki w europejskich autach niekoniecznie nadają się do LPG), części z tego co czytam, nie są strasznie drogie a do tego dochodzi prosta konstrukcja. Pozostaje tylko kwestia znalezienia mechanika, który nie dostanie zawału gdy podjedzie do niego auto inne niż grupa VAG.
Rozpisałem się, ale po tym wszystkim siedzi mi z tył głowy pytanie, czy nie przesadzamy i czy faktycznie nie ma lepszego wyboru, stąd tez przydługi post i prośba o podpowiedzi od forumowiczów, za które z góry dziękuję.