Witam. Może opowiem wszystko od początku.
Po pracy podjechałem do domu, postawiłem auto na parkingu. Z rana wsiadam, cofam, chce hamować, lekko hamuje, pedał dziwnie nisko wpada (auto jak nie moje). Pomyślałem, że coś mi się wydaje i pojechałem do pracy. Po pracy nadal to samo, więc dojechałem do domu, sprawdzam płyn hamulcowy - mało. Dolewam.
Następnego dnia wsiadam, nadal to samo, chociaż czasem łapie (w sumie tylko raz normalnie złapał na jazdę miastem ok 5km drogi). Ale teraz przy gwałtownym naciśnięciu pedała czuć jakby sprężynowanie (jakby wytwarzało ciśnienie i od razu puszczało). Więc zgasiłem auto i podpompowałem hamulec aż do twardości. O dziwo udało mi się tak zrobić.
Moje "wydedukowane" przyczyny:
- Może gdzieś jest wyciek, chociaż żadnego nie zauważyłem
- To raczej nie jest nieszczelność pompy, bo pedału nie dałoby się napompować przy zgaszonym silniku
- Zapowietrzony układ?
- Może gdzieś urwałem przewód?
Do Was pytanie teraz. Co można potwierdzić a co wykluczyć? Macie może inne sugestie? Mój problem tkwi w tym, że muszę jechać na warsztat, bo niestety brak miejsca i możliwości pod blokiem. Niechciałbym, żeby mnie tam naciągnęli i zaczęli wymieniać wszystko bo oni sami nie wiedzą.
Proszę o pomoc i pozdrawiam
![Uśmiechnięty :)]()