Ehhh...Już mi się nie chce pisać...
Kao - my jesteśmy w Polsce. Pamiętaj o tym odpisując. Bo na razie to piszesz takie głupoty, że aż oczy szczypią. Nie pisałem wcześniej, bo byłem ciekaw co odpiszesz. Mam kolegę/przyjaciela, który ma dość duży warsztat zajmujący się naprawą samochodów powypadkowych. Ma podpisane umowy z praktycznie wszystkimi ubezpieczalniami i UFG. I tak ma zrobione większość warsztatów. Kosztorysy robione przez rzeczoznawców, to tak naprawdę pic na wodę. Kolega do dzisiaj nie rozumie polityki pracy tych rzeczoznawców, bo jeszcze nigdy mu się nie zdarzyło, żeby rzeczoznawca wycenił szkodę co do złotówki...Końcową kwotę naprawy podaje mechanik. I jeszcze nigdy mu się nie zdarzyło, żeby ubezpieczyciel negocjował z nim kwotę naprawy auta. Nawet jak kwota ta jest wyższa ( a zawsze tak jest ) od tej kwoty którą wycenił rzeczoznawca. Rzeczoznawca zawsze wycenia najpierw na częściach oryginalnych i stawkach roboczogodzin z kosmicznej książeczki, a jak mu się nie uda orzec szkody całkowitej, to wycenia na zamiennikach i niższych stawkach roboczogodzin ( też z ich kosmicznej książeczki ). A naprawa potem i tak jest kalkulowana przez mechanika - liczy części oryginalne, swoją stawkę roboczogodzin i w 98/100 przypadkach orzeczonych szkód całkowitych udaje się naprawić na częściach oryginalnych lub nie oryginalnych lub zamiennikach porównywalnych z częściami oryginalnymi - części O, OE, Q, OEM, OES ( tych ważniejszych np. jakieś czujniki ) i nieoryginalnych - P, Pj, Z, ZJ ( tych mniej ważnych ( np. zderzak ) w cenie o wiele mniejszej niż wycena rzeczoznawcy, na podstawie której orzekł on szkodę całkowitą. Mało tego - ubezpieczyciel doskonale wie, że z taki warsztatami nie ma co za bardzo dyskutować, bo i tak jest na przegranej pozycji - takie warsztaty mają prawnika zajmującego się ubezpieczeniami. I to on zajmuje się kwestiami finansowymi naprawy tych samochodów. Jak pisze do ubezpieczyciela, to pisze argumentując wszystko co trzeba konkretnymi paragrafami konkretnych ustaw ( bo nie tylko ważna jest tu ustawa o ubezpieczeniach obowiązkowych ). Natomiast jak się naprawia u zwykłego mechanika, który potem daje faktury i poszkodowany te faktury musi przedstawić ubezpieczycielowi żeby ten oddał kasę za naprawę czy wynajem auta zastępczego, to wtedy ów ubezpieczyciel tez doskonale wie, że może sobie pozwalać na naciąganie, bo mało który właściciel zna przepisy i wie jak wyegzekwować należne pieniądze za naprawę. Mało kto idzie też z takimi sprawami do sądu, bo na sąd też trzeba najpierw wydać kasę. Dlatego dla przeciętnego Kowalskiego, który chce naprawić samochód ( a nie naprawić i resztę kasy przytulić ) najlepiej jest odstawić auto do takiego warsztatu, który naprawia bezgotówkowo.
Co do roboczogodzin - ubezpieczalnie mają w swojej kosmicznej książeczce wypisane ile trwa każda czynność - ile trwa demontaż/montaż zderzaka, malowanie, schnięcie, wymiana chłodnicy, demontaż koła z demontażem, montażem opony i wyważaniem itd itd. I nie ma w Polsce chyba takiego mechanika, który by zmieścił się w tych roboczogodzinach z tej kosmicznej książeczki. Zresztą dlatego tak ta książeczka jest tak nazywana, bo wszystko co w niej jest jest kosmiczne
I proszę cię Kao nie wypisuj bzdur, bo nie mieszkasz w Polsce, nie pracujesz w Polsce i nie wiesz jak obecnie w Polsce wygląda wiele rzeczy. I nie przeciągaj niepotrzebnie tematu.
Odpuść dzisiaj, nie spiesz się na cmentarz i nie zabieraj tam innych...