REKLAMA
Witam,
w dniu wczorajszym przydarzyła mi się taka nieprzyjemna historia. Po powrocie ze spaceru po warszawskim ogrodzie zoologicznym zorientowałem się że nie ma mojego samochodu (ściślej samochodu służbowego ojca ale to nie powinno mieć znaczenia), po telefonie na policję okazało się że auto zostało zaholowane na parking przez SM. Byłem w szoku ponieważ w tym miejscu (chodnik przy ulicy ratuszowej) stało jeszcze kilkanaście innych pojazdów i byłem absolutnie pewien że wolno mi tu stanąć. Okazało się że faktycznie stoi znak zakazu parkowanie ale prawdopodobnie był zasłonięty przez balony sprzedawane pod bramą zoo. Muszę dodać ze sam zaparkowałem dobre półkilometrowa dalej, po minięciu sznura kilkunastu samochodów.
Kara jaka została na mnie nałożona to opłata za holowanie auta, stówa mandatu i jeden punkt. Na dwie ostatnie się zgadzam, było widać czy nie było, zagapiłem i muszę płacić. Ale uważam że koszt 360 zł na holowanie to już gruba przesada. Auto nie zagrażało bezpieczeństwu, nie blokowało przejazdu ani nic z tych rzeczy. Wydaje mi się że w świetle prawa było to środkiem nie adekwatnym. Czy jest jakiś sposób żeby się odwołać od tej opłaty (stówę za złe parkowanie pokornie zapłacę), argumentując nadużyciem holowania (ew. tymi nieszczęsnymi balonami, innymi pojazdami zaparkowanymi w ten sposób itp)?
Wiem że wczoraj nie tylko ja miałem tą przyjemność, może czyta to ktoś komu też zaholowano auto spod zoo i będziemy mogli połączyć siły.