REKLAMA
Witam serdecznie,
na początku proszę o wyrozumiałość ponieważ jestem nowy na forum. Przejdę po prostu do rzeczy. Wczoraj pokonałem trasę około 100km. 10 km od domu, wiadomo jak to człowiek czuje się pewnie, wie gdzie stoją itd. Przejeżdżałem przez zabudowane tereny ( z naprzeciwka nic nie jechało, ogólnie pusta droga, był to wieczór) około 80 km na godzinę. Jechałem tak przez 3 wioski. W swojej miejscowości jak zjechałem z ronda, zacząłem wyprzedzać na kończącej się ciągłej. Wjechałem do siebie na posesje, a w bramie zatrzymał się samochód i zauważyłem, że gościu z tego auta wchodzi do mnie na posesje. Otworzyłem drzwi i pokazał mi odznakę mówiąc tylko, że jest policjantem. Kazał mi wysiąść. Mam 23 lata, zobaczył że jestem młody to zaczął jechać do mnie na T. Chaotycznie mówił, że uzbierałem 2500 zł i 44 punkty. Żebym oddał mu dowód i prawko tracę, kieruje mnie na jakieś badania. Darł się niemiłosiernie. Spytał się czy rodzice w domu, w tym czasie spytał gdzie pracuje tata i żeby go zawołał. Wiadomo strach mnie obleciał poleciałem po ojca. Zaczął krzyczeć na mnie przy ojcu i tłumaczył jak jechałem. Trochę go mama hamowała, że nie jest na swojej posesji, żeby się uspokoił, a on mówi, że jak tak to idzie i szedł w stronę samochodu z moim dowodem i prawkiem.. W końcu oddał prawko i dowód mojemu tacie i pojechał. Mówił tylko, że ma to nagrane ( nie widziałem żadnej kamery u niego w aucie) i że pracuje tu jego brat i mnie beda teraz trzepac na mieście. Nie przedstawił się, rejestracji dokładnie nie pamiętamy, ale wiem że był to samochód prywatny bo był na blachach mojej miejscowości.
Mam w związku z tym pytania. Jaka jest wasza opinia na ten temat? Co mógł, a czego nie mógł robić?