06 Paź 2010, 17:58
SM zrobiła zdjęcie fotoradarem, na którym nie widać kto prowadzi. Wzywa właściciela samochodu do siebie celem wyjaśnienia sprawy. Właściciel może oczywiście powiedzieć, ze nie wie, kto prowadził jego samochód w tym dniu i o tej godzinie i w tym miejscu. I na tym kończy się wyjaśnienie właściciela pojazdu. Ale po tych wyjaśnieniach SM ma prawo skierować wniosek do sądu o wskazanie kierowcy. Wówczas o kierowcę nie będzie pytać SM, ale sąd.
Inna sytuacja - SM niekoniecznie musi takie zdjęcie wysłać do właściciela pojazdu. Zaczekają aż minie 30 dni od daty wykrycia wykroczenia i wówczas już nawet jakby chcieli, to nie mogą wysłać tego do właściciela pojazdu, tylko już musza skierować sprawę do sądu.
Inna możliwość, to przekazanie zdjęcia policji - a ta ma już prawo zapytać właściciela kto prowadził, a jak ten powie, że nie wie, to on dostaje mandat.
Niestety - świrowanie z opuszczonymi osłonkami przeciwsłonecznymi się skończyło. Skończyło sie też świrowanie, że właściciel mówi iż nie wie kto prowadził i sprawa się zamyka.
Jeżeli dostaje się takie zdjęcie i jest sie faktycznym sprawcą, to nie ma co świrować - właściciel samochodu wie, kto jeździ przecież jego samochodem. Bądzmy szczerzy - jak ktoś chce pożyczyć czyjś samochód, to się pyta właściciela - czy to syn ojca, czy ojciec syna czy brat czy sórka itd. I o tym wiedzą też SM i wzywają celem złożenia wyjaśnień. Jak sprawca się przyzna, to jest to tylko koszt mandatu. Ale jak sprawa trafi do sądu, to jeszcze dochodzą koszty postępowania sądowego i mandat może być ten z wyższej półki.
No jak się to mówi - masz jaja świrować na drodze, miej jaja się przyznać. W przeciwnym razie d..a z ciebie a nie kierowca - ( słów tych nie kieruję do konkretnej osoby ).
Odpuść dzisiaj, nie spiesz się na cmentarz i nie zabieraj tam innych...