Canonier - muszę Ci "zabić ćwieka" - opiszę sytuację AUTENTYCZNĄ z moim byłym Lancerkiem - we wrześniu ubiegłego roku miałem stłuczkę, ale na tyle poważną, że wycena przez rzeczoznawcę była większa, niż nowe auto w salonie... Wtedy było to 4-ro miesięczne auto z przebiegiem 11kkm. Po tym ubezpieczyciel wypłacił mi część odszkodowania, pozostałą miałem dostać za sprzedaż wraku (bo takim się stało auto po wycenie). Wrak został zakupiony przez faceta pod Łodzią, prawdopodobnie z warsztatu samochodowego (sądząc po nazwie firmy). I przez 2 miesiace zdążyłem o nim zapomnieć, aż w listopadzie odezwał się do mnie facet, który miał okazję kupić to auto za cenę 44 tyś PLN (nowe auto kupiłem po zniżkach za 65tyś PLN) - oczywiście został poinformowany o stłuczce, ale określona była jako uszkodzenie blach, podczas gdy naprawdę - oprócz blach - uszkodzeniu uległa zwrostnica przedniego koła, zawieszenie tego koła, przesunięcie komory silnika i przednich słupków (przednie drzwi nie otwierały się do końca), prawdopodobnie uszkodzona skrzynia biegów, wystrzelone kurtyny powietrzne i poduszki boczne w fotelu pasażera - w sumie naprawa w ASO wyniosła by ok 66tyś PLN. A auto zostało kupione za 44 tyś PLN. Więc to, że nic nie widać, o niczym nie świadczy. Piszę to ku przestrodze, żeby ktoś sobie nie myślał, że kupi prawie nowy samochód z małym przebiegiem, który jest BEZWYPADKOWY. Ja bym tego auta nie sprzedał po 4 miesiącach, gdyby nie stłuczka. Myślę, że inni też by nie sprzedali, bo nic na nim nie zarobią (utrata wartości ok 5-6 tyś po 4 miesiącach), chyba, że było bite.
Wg mnie warto się nad tym zastanowić na spokojnie, bo można kupić auto BEZ poduszek, a blachy to teraz się kupuje oryginalne i maluje, więc grubość lakieru będzie ok, tylko wyposażenia nie bedzie w środku. Zobacz, czy przypadkiem
kontrolka poduszek nie gaśnie razem z kontrolką silnika, bo powinna trochę poźniej...
Pozdrawiam i życzę powodzenia!