REKLAMA
Witam serdecznie.
9 września zakupiłem z komisu samochód (Citroen C5, 2009 rok produkcji). Po kilku dniach od zakupu, okazało się, że VIN na niemieckim dowodzie rejestracyjnym (samochód był sprowadzony z Niemiec) nie jest zgodny z tym wybitym na ramie pojazdu. Szybkie sprawdzenie w Internecie i VIN na ramie jest OK, a w dokumencie wkradł się błąd. Chodzi tutaj o jedną literkę. "R" na ramie auta w dowodzie zamienione jest na "P".
Zorientowałem się 3 dni po zakupie i od razu wykonałem telefon do osoby, która ten pojazd mi sprzedała.
Kazała przesłać dokumenty i zadeklarowała, że sprawę wyjaśni w Niemczech, czyli tam, gdzie samochód miał pierwszą rejestrację, czyli odkąd błąd się ciągnie. Przygotowałem więc kopie dokumentów, które zostawiłem dla siebie, a oryginały przesłałem sprzedającemu.
Przesłane przeze mnie papiery, dotarły do niego 14 września.
Po wielokrotnych telefonach z mojej strony, doszło do sytuacji, w których sprzedawca przestał odbierać. Za każdym razem, trzeba dzwonić z innego numeru, aby dowiedzieć się na czym sprawy stoją. Facet ewidentnie mnie zwodzi! Przeciąga mnie z tygodnia na tydzień, a samochód stoi nieużywany, bo przecież nie mam oryginałów.
Chciałbym się dowiedzieć co powinienem zrobić w tej sytuacji. Oczywiście przyznaję się do błędu, mogłem sprawdzić zgodność nr VIN przed sprzedażą, ale czasu nie cofnę.
Czy mogę ubiegać się o anulowanie umowy i zwrot samochodu i moich pieniędzy? Czyja tutaj jest wina? Czy osoba na co dzień zajmująca się sprowadzaniem i sprzedażą pojazdów jest aż tak naiwna jak ja i sprowadziła samochód z błędem w dokumentach? A może samochód po prostu jest kradziony, dokumenty sfałszowane i ze sprawą najlepiej iść na policję? Czy można zawiesić licencję (o ile takowa istnieje) temu sprzedawcy?
Pozdrawiam gorąco, liczę na odpowiedź,
badyllek1993