21 09 2006, godz ok. 23:00, Kraków, most Dębnicki...
Wracaliśmy z imprezy integracyjnej (bez-alkoholowo - jako instruktorzy OR) z Klientami (komplety na pokładzie - u mnie ja + 3 osoby z Warszawy), kolumna kilkunastu terenówek, prędkość stała 70kmph (maksymalna dozwolona), odstęp pomiędzy samochodami ok.
80-100 cm (tak, to nie pomyłka!), wszyscy na ciężkich, dużych kołach terenowych (32-35" klasy MTR lub Simex - kto jeździł na takich, ten wie jak się zachowują podczas gwałtownego hamowania na nieuślizgliwej nawierzchni) ja zamykałem stawkę, pogoda doskonała, widoczność doskonała (mimo nocnej pory - droga dobrze oświetlona), po 2 pasy (my jedziemy lewym), przed nami skrzyżowanie z sygnalizacją świetlną, z poprzecznych kierunków nie ma oczekujących samochodów, ani pieszych...
Z tego mostu przepięknie widać Wawel, dodatkowo pięknie iluminowany - odwróciłem się do tyłu na ułamek sekundy, żeby pokazać Warszawiakom prawdziwy zabytek (a nie jakąś-tam powojenną rekonstrukcję
), kiedy spojrzałem znów na drogę... było już za późno... (aczkolwiek - podobno - zdążyłem bardzo szpetnie zakląć
) Amigo przede mną zajmował już całe pole widzenia... hebel do podłogi, redukcja z 5 do 1 "na biegu", reduktor wbity "na żywca", ale nie na wiele to się już zdało...
Efekty:
- mój troopek: ryjek zmasakrowany, chłodnica nabita na wentylator, maska podwinięta, krata położona na atrapę (ściętych 8 śrub ø12mm o twardości 10.8! mocujących grill)...
- amigo (przede mną): do kasacji - złamana rama!, zmasakrowany tył i przód, silnik zrzucony z poduszek, wał wbity w skrzynię biegów (auto krótsze o ok. 20 cm, za to wyższe o jakieś 10cm),
- LandCruiser (przed amigo): tylne drzwi (z kołem zapasowym) otwarte... do wewnątrz, przód lekko pogięty...
- Patrol (przed LC) lekko wgięte tylne drzwi...
Ale
żadne światła się nie wyszkliły!, pomimo znacznych uszkodzeń - auta odjechały z miejsca zdarzenia
o własnych siłach (żeby nie blokować ruchu i nie rzucać się "Miśkom" w oczy) na pobliską stację benzynową...
(
tutaj kilka ujęć po zdarzeniu...)
Na szczęście - nie były to osobówki, tylko mocne i bezpieczne terenówki, uzbrojone i wzmocnione, i tylko dlatego największą szkodą na zdrowiu było otarcie obojczyka od pasa bezpieczeństwa...
Przyczyny:
- najważniejsza:nieużycie mózgu przez zamykającego stawkę (to o mnie!) i odwrócenie uwagi od drogi podczas jazdy tak zwartą kolumną...
- nieuzgodnione (wszyscy mieliśmy CB na 13 nastawione, włączone, sprawne), zbyt gwałtowne hamowanie jednego z kierowców w środku kolumny (został podmieniony w trakcie imprezy i nie został uświadomiony, że ma jechać nawet, jeśli światło na skrzyżowaniu się zmieni na żółte i informować o tym na CB, żeby reszta kolumny hamowała);
- zbyt małe odległości pomiędzy autami jadącymi z taką szybkością;
- zbyt "lekkie" podejście kierujących do drogi, rozluźnienie, zbytnia ufność we własne umiejętności, za mało pokory, zbyt mała wyobraźnia wobec sytuacji nieprzewidywalnych (ale możliwych do wystąpienia);
Wnioski wprowadzone w życie: od tego momentu ZAWSZE utrzymuję bezpieczny odstęp od poprzedzającego pojazdu bez względu na okoliczności! Bezpieczny, czyli taki, który pozwoli mi się zatrzymać BEZ gwałtownego hamowania w razie sytuacji "nadzwyczajnej" (zdarzyło mi się kilkanaście dni temu: auto przede mną stanęło jak wryte - kolesiowi od kilku kilometrów świeciła się
kontrolka chłodziwa, potem zaświeciła się kontrolka oleju, ale miał już tylko 2 km do domu i myślał, że dojedzie... ale silnik miał inny pogląd na tę sprawę i się tłok "zespawał" z cylindrem...)...