No i znowu mi ciśnienie skoczyło...
Kraków jest starym miastem, a centrum pełne jest wąskich, zatłoczonych uliczek. Tam, gdzie ulice są szersze - dozwolona szybkość na nich zazwyczaj wynosi 70kmph...
Wsród samochodów jeżdżących ze średnią prędkością 30-60 kmph więcej, niż dozwolona przemykają sobie wesoło rowerzyści... Absolutnie tak jak im się podoba.
Nie muszę chyba opowiadać jakie to stwarza zagrożenie dla ruch, jak taki wesolutki "ekologiczny" gostek zasuwa sobie swoim wypasionym Giantem, albo innym Jubilatem wśród samochodów. I to bez względu czy to stare miasto (wąsko, kręto, mnóstwo gęsi - znaczy się: pieszych), czy przelotowe arterie (fduży ruch, duże szybkości). Traktują przepisy tak, jak kierowcy. Czyli większość mają gdzieś, a reszty nie znają.
Ale tak na prawdę - rowerzysta stwarza największe zagrożenie dla samego siebie:
- wpychając się między samochody stojące na światłach staje między dwoma przedstawicielami handlowymi, którzy po zmianie świateł ruszą z piskiem, bo się ścigają który pierwszy "zapnie" sklep...
- zjeżdżają i wjeżdżają z/na chodnik kiedy im się podoba nawet nie oglądając się na ruch na drodze...
- wykonują przeróżne "ciekawe" manewry dokładnie wtedy, kiedy nikt się tego nie spodziewa i to w sposób niesygnalizowany
- jeżdżą w nocy bez jakichkolwiek świateł, bo oni przecież widzą gdzie jadą...
I co z nimi zrobić, żeby przestali sprawdzać czujność, umiejętność przewidywania i refleks kierujących?
I jeszcze jedna zagadka: Od 17 kwietnia wszystkie pojazdy poruszające się po drogach publicznych mają obowiązek jazdy "na światłach". Czy ktokolwiek widział/słyszał, żeby rowerzysta się do tego zastosował?
PS. Pisząc te słowa i tą ankietę jestem trzeźwy, nic nie paliłem i nie łykałem...
![Laughing :lol:]()