04 Lis 2011, 21:16
Witam, opiszę pewną sytuację, która miała dzisiaj miejsce i liczę na to, że ktoś podpowie mi, czego mogę się w tej sytuacji spodziewać.
Jechałam wąską drogą podporządkowaną, na której jadące małą prędkością samochody mogłyby się równolegle jadąc zmieścić. Na tej drodze, jakieś 50 m od skrzyżowania (jest to skrzyżowanie w formie T) znajduje się próg zwalniający. Droga ta jest lekko pochylona, więc jechałam z górki będąc już za progiem zwalniającym w stronę drogi z pierwszeństwem, trzymając się stosunkowo blisko prawej strony drogi i zwalniając, aby zatrzymać się na skrzyżowaniu, bo wiem, że niekiedy ludzie jeżdżą tam z dużą prędkością. Jakieś 30 m za progiem, jadąc z 30-35 km/h zobaczyłam, że zza zakrętu wyjeżdża facet w BMW z bardzo dużą jak na wchodzenie w taki zakręt prędkością. Depnęłam do dechy hamulec, ale nie zdążyłam się całkowicie zatrzymać, bo BMW nie zaczęło hamować, albo zaczęło z metr, pół metra przed zderzeniem. Nie uciekłam autem w prawo, bo bardzo blisko skraju jezdni stoi płot, a spodziewałam się, że BMW zacznie hamować jak mnie zobaczy. Niestety z tego co widziałam, facet mnie nawet nie zauważył, bo będąc na zakręcie i wjeżdżając już w drogę, którą ja jechałam, rozmawiał z pasażerką i grzebał prawą ręką gdzieś z prawej strony, zarazem tam patrząc. Dopiero właśnie z metr od zderzenia poderwał nagle głowę i myślę, że dopiero wtedy mnie zobaczył. Kobieta uderzyła głową w przednią szybę - wnioskuję, że nie miała zapiętych pasów - to tylko świadczy o braku odpowiedzialności tego gościa. Faceta tak wyrzuciło na zakręcie, że jechał środkiem tej drogi, choć miał miejsce między mną, a samochodami po drugiej stronie jezdni, żeby uniknąć kolizji. Została wezwana policja, spisano oświadczenie, zostaliśmy oboje przesłuchani, jednak facet nie przyjął mandatu. Czy w tej sytuacji sprawa trafi do sądu? A jeżeli tak, to jakie mogą być dowody na to, że wina leżała po mojej stronie?