01 Mar 2012, 22:33
Całkiem nieźle.
"Mirosław Mazur i jego Syrena Sport - wkrótce wyjadą na drogę, fot. JŚW
Półtora roku pracy, setki godzin w garażu, mnóstwo włożonego serca. Efekt jest imponujący. Mirosław Mazur po raz pierwszy zaprezentował zrekonstruowaną Syrenę Sport.
To jednyny istniejący egzemplarz tego samochodu. Oryginał zniszczono w czasach PRL.
Dziś, tj. 30 marca, Mirosław Mazur złoży w wydziale komunikacji dokumenty, aby zarejestrować odbudowaną od zera Syrenkę. To symboliczne zwieńczenie półtorarocznej pracy.
– Odbudowa Syreny Sport była moją ideą fix. Gdy po raz pierwszy zobaczyłem ten samochód na zdjęciu, od razu wiedziałem, że muszę skonstruować jego wierną replikę – opowiada Mirosław Mazur z podlubelskiego Dominowa.
Historia Syreny Sport jest krótka. Samochód opracowany przez zespół inżyniera Cezarego Nawrota z Fabryki Samochodów Osobowych na Żeraniu był hitem pochodu 1-majowego w 1960 roku. Nadwozie wykonano z laminatu, na płycie podłogowej seryjnej Syrenki. Pod płaską i aerodynamiczną maską umieszczono silnik typu boxer skonstruowany przez Władysława Skoczyńskiego, w oparciu o francuską konstrukcję z Panharda Dyna PL17.
Wybudowano jeden egzemplarz Syreny Sport. Niestety, Władysławowi Gomułce, ówczesnemu I sekretarzowi PZPR, samochód nie przypadł do gustu. Wydał zakaz jeżdżenia tym autem. Na lata prototyp schowano w magazynach Ośrodka Badawczo-Rozwojowego w Falenicy FSO pod Warszawą. W 1978 roku zapadł wyrok: zniszczyć Syrenę Sport. Egzekucję wykonano, po samochodzie nie został ślad.
Jednak pamięć o najpiękniejszym sportowym samochodzie zza Żelaznej Kurtyny nie zginęła. W 2010 roku Mirosław Mazur zaczął realizować swoje marzenie. Najpierw było zbieranie literatury, potem poszukiwanie części, a na koniec ciężka praca, często wymagająca chirurgicznej precyzji.
– Jak wiadomo diabeł tkwi w szczegółach, dlatego budowa repliki Syreny Sport wymagała mnóstwa czasu i energii. Proszę sobie wyobrazić, że trzeba było dwóch tygodni pracy, aby ramka szyby czołowej zgrywała się z drzwiami. Spawanie, pasowanie i znowu poprawka. I tak na okrągło, aż do uzyskania pożądanego efektu. A to tylko wycinek pracy, jaką wykonałem przy tej odbudowie – opowiada pan Mirosław.
Pierwsze uruchomienie sportowej Syrenyi było związane z olbrzymim stresem. – Silnik przeszczepiłem z francuskiego Panharda Dyna PL17. Pierwsza jazda po podwórku przypominała bóle porodowe. Kierownica została mi w rękach, bo zapomniałem przykręcić ją do kolumny, wchodził tylko jeden z czterech biegów. Teraz wszystko działa już bez zarzutu. Idę zarejestrować samochód – mówi Mirosław Mazur.
Wysiłek się opłacił, bo efekt jest olśniewający. Czerwona Syrena Sport z czarnym dachem, tak jak w oryginale, czeka na debiut. A ten już niebawem. W 52 rocznicę pamiętnego pochodu z 1960 roku Syrena Sport wróci.
– Jej droga tym razem będzie wiodła przez Lublin. 28 kwietnia w godz. 13–16 przed Ratuszem na Placu Łokietka odbędzie się światowa prapremiera mojej Syreny Sport. A 1 maja wybieram się do Warszawy w asyście co najmniej 20 kolegów z Automobilklubu Lubelskiego. Przed Pałacem Kultury, tak jak 52 lata temu, zaprezentujemy miastu i światu moją Syrenkę – planuje Mazur.
Jego wierna replika Syreny Sport jest już medialną gwiazdą. – Już mam sygnały, że są chętni na takie auta, które są jak dzieła sztuki – kończy Mirosław Mazur."