Używane samochody, które nie mają problemów z dostępnością części

29 Gru 2016, 23:13

Wchodzę w temat w godzinach przerwy obiadowej, zaczynam czytać...ch...a, gość myśli tak jak ja. Wyprzedza mnie tylko w realizacji pomysłu bo na razie nie pozwolę sobie na 3 auto pod blokiem (dla jednej osoby xd)....a tutaj golf sdi...nooo i musiałem przemyśleć swój post, czekałem do tej pory, za mną 400km trasa prawie nowym VAG-iem w tedeiku.
Chłoooopie o ile starsze auta są świetne na swój sposób to każda złotówka zainwestowana w pospolitego golfa to jak podarowanie jej obecnemu rządowi. Nie do odzyskania w żaden sposób
Rada? Kup coś CIEKAWEGO, coś co będzie youngtimerem, nawet tego golfa, ale R32. e34, e36coupe/cabrio z m-pak'iem, AR 156 GTA (budżet trochę za mały), 80 coupe lub jw. beczkę jakąś czy cuś
I nie wyrzucaj w błoto kasy , na którą pracowałeś (chyba, że bogaty z domu to wtedy - na którą ojciec z matką pracowali)
~hejter vw
Invi
Forumowicz VIP
 
Posty: 6604
Przebieg/rok: >50tys. km

30 Gru 2016, 10:22

Powiem Wam szczerze, że z każdą kolejną używką w której posiadaniu jestem i ładowaniu ogromnych pieniędzy żeby była sprawna (ale tak serio sprawna a nie żeby tylko przegląd dostała i koło nie odpadło) to odechciewa mi się ponownie zmieniać samochód na używany. Przed kupnem auta z salonu powstrzymuje mnie fakt, że te nowe są robione tak, żeby były mniej trwałe od tych starych - nikt mi nie powie, że jest inaczej a jak powie to kłamie? :P

Tak się ostatnio zastanawiałem czy miesięcznie w stare auto nie ładuję tyle pieniędzy ile ładowałbym w miesięczną ratę kredytu nowego samochodu (mówimy tu o jakiś totalnie ubogich nówkach, maksymalnie do 60 tysięcy z dodatkami, przeglądami, rozszerzeniem gwarancji itp.). Zakładając, że takie auto może dałoby radę bez większych napraw wytrzymać 10 lat (przy rocznym przebiegu do 20 tysięcy kilometrów) to z bólem tyłka może bym się na to zdecydował.

To co teraz piszę w sumie nie wnosi nic ciekawego do sprawy, to raczej efekt uboczny mojego zagubienia w temacie. Musicie też wiedzieć, że lubię przedkładać ekonomiczność nad komfort jazdy ale ostatnio doszedłem do wniosku, że na bezpieczeństwie nie powinienem oszczędzać, ponieważ np. proteza po wypadku będzie więcej kosztowała niż te moje pozorne oszczędności. Dlatego pojawił się pomysł z powolnym przejściem z obecnego samochodu do wypicowanej używki, który wydaje/wydawał mi się sensowny, chociaż nie każdy się z tym zgadza, ale tylko ze względu na pozorne przepłacanie? Tak sobie myślę, że jeśli kupię coś w stylu auta o którym tu rozmawiamy najwięcej co według niektórych z Was za taką kwotę (po naprawach) będzie wyrzucaniem pieniędzy w błoto, ponieważ mógłbym te pieniądze zainwestować w coś lepszego to czy zastanawialiście się nad tym jak sprawa będzie się miała za np. abstrakcyjne 10 lat? Wydaje mi się, że pakując pieniądze w starszy samochód mając możliwości jego ciągłego naprawiania długoterminowo wyjdę na tym lepiej (uwzględniając takie rzeczy jak sentyment, niechęć do zmian, przywiązanie do modelu) - piszę ogólnie, nie trzymam się kurczowo Golfa IV tylko przedstawiam swój - może nieuzasadniony - punkt widzenia.

Moje przemyślenia i zagubienie z pewnością wynikają z braku doświadczenia i wiedzy w dziedzinie motoryzacji (w kontekście trwałości samochodów i możliwości ich ciągłego naprawiania) i trochę też z mentalności, kupić raz a dobrze czy tak się da?

Gdyby nie fakt, że w moim obecnym samochodzie mam dużo mniejszą szansę przeżycia w wypadku i zaczynam mieć problem z dostępnością części to nawet bym nie pisał tego postu.

Dziękuję wszystkim, którzy udzielają się w temacie, ponieważ każdy wpis wnosi coś nowego i jest warty przemyślenia.

P.S.
Golf IV wizualnie nie jest obiektem moich marzeń, ale rzeczy o których pisałem wcześniej skutecznie wynagradzają mi tego typu "problemy".
Ntkgzd
Nowicjusz
 
Posty: 32
Auto: Brak

30 Gru 2016, 11:25

Ntkgzd bardzo długa jest Twoja wypowiedź i co ciekawe zgadzam się ponieważ mam podobny dylemat czyli brak zaufania do nowych aut i potrzeba w pracy czegoś co ciągle jedzie i się nie psuje... oczywiście musi reprezentować odpowiedni poziom technologiczny żeby przy spotkaniu z ratlerkiem nie została ze mnie kupka kości... :mrgreen:

I tak Ntkgzd w całym tym toku rozumowania popełniasz jeden zasadniczy błąd który też i ja popełniałem czyli wybierałem bazę która jest łatwa w serwisie nie myl z taniością i tania w zakupie ale później okazuje się że tak jak jest nic nie warta przy zakupie tak też nic nie jest warta przy sprzedaży. W ten sposób jak kończyłem przygodę z autem to byłem w plecy o dopieszczanie i o wartość rynkową auta. Dodam też że ten różowy w serwisie koncern działa jak lep na muchy na Kowalskich dla których stan techniczny jest daleko za znaczkiem i mityczną taniością...

Więc idąc dalej musisz zmienić markę ewentualnie wybrać model golfa który będzie trzymał cenę... oczywiście z tym też będzie problem bo to zazwyczaj będzie coś wytrzepanego co pochłonie kupę kasy.

I widzisz tu kłania się błąd hejtowania marek z Japoni. Ponieważ nie wszystkie rdzewieją i nie wszystkie się źle serwisuje natomiast zainwestowane w nie pieniądze można odzyskać i nie stracić na wartości auta...

Dam Ci prosty przykład może nie ten segment auta ale da Ci do myślenia:

Na forum proponowałem zakup za 19k. Lexa GS300 którego pomagałem sprowadzić w stanie perfekcyjnym...
dylemat-miedzy-bmw-vs-mb-vt78648-60.htm#p482718

Na piątej stronie są zdjęcia tego konkretnego autka. Kolega zrobił nim około 40tyś.km. w serwis włożył tyle co filtry, oleje itp. W naprawy włożył około 2k ale tylko dlatego że sam mocno nabroił... w wizual około 4-5k liczone z felgami TTE, dokładkami, glebą itp.
Autko było za 19k + naprawy + wizual 6-7k oczywiście w trakcie użytkowania. I było to w 2014r. teraz kolega wystawił je za prawie 30k i... sprzedał je w ciągu kilku dni. Więc jeździł sobie klasą premium, zrobił 45tyś.km., naprawiał tylko to co sam zepsuł i wziął to co wyłożył i to z nawiązką...
Już nie wspomnę o tym że ten Pan jest zapalonym Mercedesowcem z tym że na ostatnim swoim tanim niemieckim Mercedesie uwalił równowartość zakupu tego Lexa a do tego przez ponad pół roku słuchał jakim to jest wstręciuchem na alledrogo że wystawia merca V8 7k drożej niż średnia...

Pewnie powiesz że to przypadek albo droga marka więc musze Cie zmartwić bo ani to nie jest przypadek i markę można zamienić na tojkę tylko trzeeba wiedzieć którą...
Robię tak ja i moi koledzy/rodzina od lat... dlatego tak za bardzo nie wiem co to znaczy umoczyć na autku poza wpadkami właśnie z tymi łatwymi w serwisie samochodzikami które miały być lekarstwem na moje potrzeby. :D

Dodam że w tamtym roku kupiłem gs430 mk2 za 26k zrobiłem nim około 30tys.km. w naprawy poszło (taaak były :D ) 1k. przy moich mechanikach bo przy tych z Wroclawia byłoby 800zł drożej :naughty: + serwis około 2k więc popatrz ile kosztują gs mk2 V8 jak bym chciał go sprzedać :ok:

Więc punkt widzenia zależy od punktu siedzenia...

p.s.

A na sam koniec zobacz ile kosztuje teraz taka kupa którą ktoś wklejał jako mercedes i głosował że jest fajny oraz zwróć uwagę co powiedzieli mechanicy a pro po głupiego rozrządu i jego kosztu wymiany... a ktoś dalej uważał że jest ok. :naughty:
szybki
Moderator - Tuning
 
Posty: 11071
Prawo jazdy: 19 07 1994
Auto: Toyota
Paliwo: Benzyna
Typ: Sport/Coupe

30 Gru 2016, 11:47

Ntkgzd napisał(a):To co teraz piszę w sumie nie wnosi nic ciekawego do sprawy, to raczej efekt uboczny mojego zagubienia w temacie. Musicie też wiedzieć, że lubię przedkładać ekonomiczność nad komfort jazdy ale ostatnio doszedłem do wniosku, że na bezpieczeństwie nie powinienem oszczędzać, ponieważ np. proteza po wypadku będzie więcej kosztowała niż te moje pozorne oszczędności. Dlatego pojawił się pomysł z powolnym przejściem z obecnego samochodu do wypicowanej używki, który wydaje/wydawał mi się sensowny, chociaż nie każdy się z tym zgadza, ale tylko ze względu na pozorne przepłacanie? Tak sobie myślę, że jeśli kupię coś w stylu auta o którym tu rozmawiamy najwięcej co według niektórych z Was za taką kwotę (po naprawach) będzie wyrzucaniem pieniędzy w błoto, ponieważ mógłbym te pieniądze zainwestować w coś lepszego to czy zastanawialiście się nad tym jak sprawa będzie się miała za np. abstrakcyjne 10 lat? Wydaje mi się, że pakując pieniądze w starszy samochód mając możliwości jego ciągłego naprawiania długoterminowo wyjdę na tym lepiej (uwzględniając takie rzeczy jak sentyment, niechęć do zmian, przywiązanie do modelu) - piszę ogólnie, nie trzymam się kurczowo Golfa IV tylko przedstawiam swój - może nieuzasadniony - punkt widzenia.


No to się mylisz i to po krótce. Wnosisz ekonomiczność nad komfort jazdy. ok - polo czy cordoba będzie tańsze w zakupie i eksploatacji. Zależy ci na bezpieczeństwie - hmm bezpieczeństwo w golfie to sprawa trudna ponieważ jest ubogo wyposażony (poduszki i ESP) i z reguły po większych lub mniejszych przejściach. po wtóre bezpieczeństwo w nowych autach jest duuużo wyższe niż w tych z końca lat 90. Idąc dalej - rozumiem sentyment do starszych samochodów ale jeździ się tym gorzej niż nowymi mimo iż te nowe będą za 15 lat dużo gorsze niż ten golf obecnie. Ale czym młodsze auto tym wyższy komfort w codziennej eksploatacji. Obcowanie ze świetnie zachowanym golfem 4 nie różni się niczym od nowego logana a o tym że ta dacia ma być przede wszystkim tania nie muszę nikogo przekonywać. Komfort jazdy będzie taki sam. Niechęć do zmian jest jakimś argumentem ale w takim przypadku należało by pochylić się w stronę czegoś co ma szansę stać się youngtimmerem. Podstawowy golf takim nie zostanie. Więc należy kierować swoje kroki w stronę marek premium (wspomniane wcześniej mercedes lub BMW) lub jakieś auta czy wersje niszowe ale tu może być problem z dostępnością i ceną części. I na końcu. Golf czy jakiekolwiek inne auto popularne to jest tylko stan techniczny i rocznik. Rocznik dyktuje cenę a stan techniczny możliwość sprzedaży. Jeżeli za 10 lat wystawisz golfa na sprzedaż za 10 tys złotych to nikt nie zadzwoni bo średnia cena sprzedaży będzie wynosić 2 - 3 tyś a dla poszukiwaczy youngtimmerów twój golf będzie tylko bazą lub dawcą karoserii. Więc nie licz na to że zarobisz. Za 10 lat będzie to idealne auto do zakupu za 3000 zł a jego ewentualne widełki przy sprzedaż o 500 zł in plus będą zależne od stanu opon i terminu ubezpieczenia. Jeżeli nie wierzysz zobacz jak dziś traktowany jest golf trzy czy astra 1.
diddy79
Zaawansowany
 
Posty: 524
Prawo jazdy: 14 04 1999
Przebieg/rok: >50tys. km
Auto: Renault Talisman
Silnik: 1,6 dCi 160 KM
Paliwo: Diesel
Typ: Kombi
Skrzynia biegów: Automatyczna
Rok produkcji: 2018

30 Gru 2016, 12:18

Nie wiem czy się dobrze zrozumieliśmy. Ja nie chcę zarobić na takim przedsięwzięciu tylko chcę używać samochód aż się rozleci a moment w którym to nastąpi chciałbym odsunąć w czasie możliwie jak najdalej przy jednoczesnym zachowaniu jego funkcjonalności.

Wiem, że to porównanie jest zbyt abstrakcyjne, ale jak kupuję roczną sieciówkę na komunikację miejską to nie patrzę na to w taki sposób, że straciłem np. 1000 zł tylko, że wydałem 1000 zł aby móc się przemieszczać.

To, że ktoś może kupić samochód za 30 tysięcy złotych, włożyć w naprawy 5 tysięcy i sprzedać go za 40 tysięcy złotych to tak po prawdzie jest zarabianie na tym, że ktoś kiedyś nieźle "umoczył" pieniądze kupując nówkę w salonie np. za 100 tysięcy złotych - tego jestem akurat pewien. Nie mam z tym problemu, ale jakiekolwiek zarabianie na tym zabiegu jest poza wątkiem, ponieważ nie o to mi chodzi.

Niemniej jednak staram się zrozumieć Wasze przesłanie, że kupienie nowego samochodu z salonu (posłużmy się tu jakimś ubogim przykładem) jak np. Skoda Citigo w długoterminowym rozrachunku opłaci mi się bardziej niż kupno np. Golf IV w którego właduję mnóstwo kasy w naprawę? Zaznaczam, że pytam a nie stwierdzam fakt - próbuję zrozumieć Wasz sposób rozumowania.
Ntkgzd
Nowicjusz
 
Posty: 32
Auto: Brak

30 Gru 2016, 13:22

Ntkgzd ale Ty dalej nie rozumiesz o co chodzi :?

Podałem Ci przykład zwykły dla zwykłego Kowalskiego więc nawet jak pominął byś w tym gs300 cały wizual i z naprawami i serwisem zamknął byś się w 22-23k a potem sprzedał autko po dwóch latach za 21-22k to źle by było :?:

I tłumaczyłem Ci że golf nie jest bazą do tego co Ci chodzi po głowie a Ty dalej jak mantra co by było gdyby kupić g...o pt. skoda citigo i porównać to do golfa4 który nie jest BAZĄ do tego żeby trzymać cenę.
szybki
Moderator - Tuning
 
Posty: 11071
Prawo jazdy: 19 07 1994
Auto: Toyota
Paliwo: Benzyna
Typ: Sport/Coupe
  • Ciekawe publikacje motoryzacyjne

    BMW Concept 4 Coupe: elegancja, dynamika i indywidualizm
    BMW Concept 4 Coupe, który będzie miał swoją światową premierę właśnie na salonie NAIAS 2013 w Detroit, pozwoli na wczesne spojrzenie w przyszłość średniej wielkości samochodu sportowego z nadwoziem coupe. Jego elegancja ...

30 Gru 2016, 13:42

Rozumiem tylko po co sprzedawać coś czym jeździ się dobrze i jest w dobrym stanie ryzykując zmianę samochodu na używany, który może być w tragicznym stanie technicznym i nie wyjdzie to od razu? Po co takie ryzyko dla pozornej oszczędności? Ja nie mam umiejętności ani środków aby weryfikować kilkanaście samochodów co 2 lata zmieniając je jak rękawiczki. Dodatkowo nie wierzę, że można kupić używany samochód do kwoty 10-15 tysięcy w którym nie będzie nic do zrobienia.
Ntkgzd
Nowicjusz
 
Posty: 32
Auto: Brak

30 Gru 2016, 13:51

Ntkgzd napisał(a):Rozumiem tylko po co sprzedawać coś czym jeździ się dobrze i jest w dobrym stanie ryzykując zmianę samochodu na używany, który może być w tragicznym stanie technicznym i nie wyjdzie to od razu? Po co takie ryzyko dla pozornej oszczędności? Ja nie mam umiejętności ani środków aby weryfikować kilkanaście samochodów co 2 lata zmieniając je jak rękawiczki. Dodatkowo nie wierzę, że można kupić używany samochód do kwoty 10-15 tysięcy w którym nie będzie nic do zrobienia.

No widzisz i dalej się nie rozumiemy :no:
W każdym aucie coś będzie do zrobienia tylko na jednym stracisz tą kasę a na innym nie... a im dalej w czas tym gorzej więc jeżeli Cie interesuje uczucie inwestowania w golfa który kiedyś będzie warty 2k to ok. Twoja kasa Twój wybór.
szybki
Moderator - Tuning
 
Posty: 11071
Prawo jazdy: 19 07 1994
Auto: Toyota
Paliwo: Benzyna
Typ: Sport/Coupe

30 Gru 2016, 15:33

Plus jest taki, że nikt go nie ukradnie a minus - jak ktoś mi wjedzie w tyłek to ze szkody całkowitej nie kupie sobie nawet drzwi.

A tak serio to dziękuje wszystkim za spory materiał do przemyśleń.

P.S.
Tak z ciekawości, Skoda Citigo jest badziewnym samochodem tylko ze względu na to, że jest małą i drogą puszką, która za 10 lat będzie warta maksymalnie 5 tysięcy złotych czy jest coś więcej co kryło się pod hasłem "gówniany"?
Ntkgzd
Nowicjusz
 
Posty: 32
Auto: Brak

30 Gru 2016, 18:22

Ile będzie warte citygo czas pokaże. Nie zmienia to faktu że trudno porównać dziesięcioletnie np. Bravo do nowej Pandy. To są dwie różne klasy i to mocno odległe. Więc citygo jest g... nie ze względu że jest zły tylko że jego konkurentem z przed dekady może być cinquecento a nie golf czy astra. To tak jakby porównywać komfort w nowym golfie do phantoma. To jest przepaść. Staram się zrozumieć o co Ci chodzi i wnioskuję że doszedłeś do wniosku że 10-15 letnie auto może być tańsze i mniej problemowe w eksploatacji niż auto nowe -nowsze. Słusznie, ale pakowanie jakiejkolwiek kasy w popularne auto jest jej wyrzuceniem w błoto. Więc albo kupujesz takie auto i akceptujesz nastoletnie rozwiązania i komfort wymieniasz wyłącznie to co jest absolutnie niezbedne i cieszysz się z taniego przemieszczania, albo kupujesz auto młodsze i cieszysz się wyższym komfortem, lepszym wyposażeniem i bezpieczeństwem akceptując wyższe koszty eksploatacji. Trzecią drogą jest zakup czegoś co ma szansę stać się klasykiem i inwestując wiedząc że za dziesięć lat sprzedasz to za ile kupujesz dzisiaj a za 15 lat za dwa razy tyle. Ale ta droga jest zarezerwowana dla aut z charakterem a nie dla bezdusznych wozideł.
diddy79
Zaawansowany
 
Posty: 524
Prawo jazdy: 14 04 1999
Przebieg/rok: >50tys. km
Auto: Renault Talisman
Silnik: 1,6 dCi 160 KM
Paliwo: Diesel
Typ: Kombi
Skrzynia biegów: Automatyczna
Rok produkcji: 2018

30 Gru 2016, 19:43

Z przeczytanych wypowiedzi wnioskuję, że Twój problem tkwi w tym, że nie jesteś w stanie zaakceptować tego, że posiadanie samochodu, obojętnie czy 15-letniego czy nowego, czy w benzynie czy w gazie niesie ze sobą SPORE, a często nawet BARDZO SPORE KOSZTY. Ludzie nie kupują samochodów, żeby tanio podróżować, lecz dla niezależności, komfortu podróżowania, jeśli mieszkają w słabo skomunikowanym miejscu.

Jeśli każdy miejsce w Polsce byłoby tak dobrze skomunikowane jak Kraków czy Warszawa, a autobusy, tramwaje, metro byłyby bardziej wygodne, klimatyzowane z wygodnymi siedzeniami, kursujące co kilku minut przez cały dzień, a wypożyczalnie samochodów i taksówki byłyby ciut tańsze, to na zakup samochodu decydowałby się może co piąty człowiek (głównie fanatycy motoryzacji), bo wtedy zakup auta na własność byłby całkiem nieopłacalny.

Nie zauważyłem postu, w którym dokładnie wymieniasz, co naprawiasz w aucie i dlaczego nazywasz to dokładaniem do niego. Każde auto zużywa elementy eksploatacyjne, w każdym się może popsuć coś. Trzeba po prostu sobie uświadomić to, że wymieniając sprzęgło z dwumasem za 2000zł w aucie wartym 8000zł nie dokładasz do niego, tylko dokonujesz wymiany eksploatacyjnej. To, że stanowi to 25% wartości samochodu nie jest istotne, bo taka awaria może wystąpić równie dobrze w aucie wartym 40 tysięcy.

Podsumowując - nie rób na siłę auta ,,na igłę'', bo gwarantuję Ci, że jest to wręcz niewykonalne, bo zawsze się coś może zepsuć, tym bardziej, że zamierzasz go regularnie używać. Zmień myślenie lub po prostu poszukaj innych sposobów za przemieszczanie, tym bardziej jeśli mieszkasz w dużym mieście. Jeśli dobrze obliczysz koszty, to jeżdżenie MPK, taksówkami oraz okazjonalnie samochodem z wypożyczalni wyjdzie Ci taniej niż własnym samochodem, a przede wszystkim mniej stresowo. :)
Petento
Początkujący
 
Posty: 194
Auto: .

31 Gru 2016, 07:27

Faktycznie powinienem przysiąść z arkuszem kalkulacyjnym i policzyć czy stać mnie na "bezpieczny" samochód. Zróbmy to teraz. Podam Wam dane mojego auta za rok 2015, który z bezpieczeństwem i komfortem nie ma nic wspólnego. Nigdy nie liczyłem tego tak dokładnie, dlatego może sam sobie zaraz odpowiem na pytanie czy może jednak powinienem zrezygnować z samochodu i skorzystać z alternatywy jaką są taksówki, wypożyczenie auta czy komunikacja miejska, której szczerze nie znoszę.

Rok 2015:
Przebieg: 18196 km
Średnie spalanie LPG: 7,52 l/100 km
Zatankowane łącznie: 1369 litrów (benzyny nie liczę, bak pełen od 2 lat)
Za 1369 litrów zapłaciłem 2627 zł czyli średnio 1,92 zł za litr LPG, na dzień dzisiejszy wydałbym 275,28 zł więcej za cały 2015 rok.

Teraz samochód:

Zakup: 2000 zł
Naprawy wynikające z zaniedbań poprzednich właścicieli i czysto eksploatacyjne + nowe opony całoroczne, rejestracja, wycieczka po samochód itp.: 2000 zł
Nowa instalacja LPG: 1600 zł
Naprawy blacharskie aby auto nie zostało zjedzone przez rdzę: 1500 zł
Zerowy poziom bezpieczeństwa: 0 zł (na moje szczęście nikt we mnie jeszcze nie wjechał)

Łącznie za samochód: 7100 zł (średnia aktualna cena rynkowa takiego "zadbanego" auta z instalacją LPG to maksymalnie 3 tysiące złotych (idąc Waszym tokiem rozumowania 4 tysiące już wyrzuciłem w błoto (dla niektórych nawet 7100 zł i będą mieli rację ze względu na zerowy poziom bezpieczeństwa tego auta), ale w porównaniu z moim poprzednim samochodem i jego spalaniem już mi się to zwróciło).

Teraz pomijając listę długą jak rolka papieru toaletowego dlaczego ten samochód jest beznadziejny osobiście przeszkadzają mi dwie rzeczy:

1. Kalectwo przy stłuczce, śmierć w wypadku.
2. Problem z dostępnością części takich jak np. osłona przednich tarcz kotwicznych, mechanizm podnoszenia szyby itp.

Gdyby nie te dwa punkty a zwłaszcza pierwszy to nigdy nie pozbyłbym się tego samochodu, chyba, że zarabiałbym tyle, że mógłbym skończyć myśleć w tych kategoriach i kupić sobie nową wypasioną Skodę Octavię na której utrzymanie byłoby mnie stać.

Jeśli chodzi o aktualne koszty utrzymania tego auta to wychodzi 250 zł miesięcznie w skali roku (za wszystko nie licząc paliwa), a za przebieg nie większy niż 20 tysięcy km to jest 300 zł miesięcznie. Czyli rocznie samochód kosztuje mnie 6600 zł z paliwem.

Teraz rodzi się pytanie ile więcej musiałbym wydawać aby zwiększyć swój poziom bezpieczeństwa?

Chcąc kupić nowy samochód, który miałby podobne spalanie to wydatek na poziomie 500 zł raty kredytu przez 10 lat. Założę tu naiwnie, że odkładając miesięcznie tyle samo ile na dotychczasowe naprawy czyli 250 zł da mi to budżet na naprawy w wysokości 30000 zł na 10 lat eksploatacji "nowego" samochodu.

Pominę już tutaj moje wcześniejsze założenie, że nowe auta są bardziej awaryjne niż stare, ponieważ po dyskusji z Wami zaakceptowałem fakt, że nowy samochód tej klasy nadaje się na złom po 10 latach.

Teraz pytanie czy iść w to rozwiązanie czy dać sobie spokój, ponieważ w tej cenie nie kupię "bezpieczeństwa"?

Całkowicie rezygnując z samochodu miesięcznie mam do rozdysponowania 550 zł na przemieszczanie się a nie ładując się w kredyt nawet 1050 zł tylko, że nie posiadając samochodu z pewnością nie ładowałbym tych dodatkowych 500 zł w taksówki czy wypożyczanie samochodów raz na jakiś czas.

Teraz proszę o Wasze opinie co zrobilibyście na moim miejscu mając na uwadze fakt, że uwzględniając mój budżet "samochodowy" przy obecnym rozwiązaniu (nie licząc braku bezpieczeństwa) mam i tak dużą przyjemność z tego, że mogę się przemieszczać na czterech kółkach. Należałoby też pamiętać, że roczny przebieg 20 tysięcy kilometrów jest dla mnie optymalny jak i to, że kupując używane samochody dostaję białej gorączki, ponieważ wiem, że chcąc kupić samochód do kwoty 9999,99 zł drugie tyle będę musiał wydać na doprowadzenie go do porządku. Wiem też, że gdybym miał do wyboru jeździć autem do którego wiele osób nawet by ze wstydu nie wsiadło to wolę taką opcję niż brak pojazdu na 4-kółkach, ponieważ prowadzenie auta to dla mnie spora frajda.
Ntkgzd
Nowicjusz
 
Posty: 32
Auto: Brak

31 Gru 2016, 08:33

Mamy problem. Średniej jakości rower kosztuje więcej niż twój samochód że o miesięcznym na kwartał nie wspomnę. Rozumiem że to jest jakieś Tico. Ok. Przedstawiłeś nam koszty utrzymania takiego Tico w stanie nadającym się do jazdy i zapewne my tutaj się z tym zgodzimy. Tylko co to ma do dyskusji. Chcesz kupić tani przyzwoity samochód za 10 tys to napisz o co ci chodzi a nie wypisujesz tu slogany o pakowaniu w ten złom kolejnych 10 tys żeby był lepszy. Choćbyś wpakował 100 tys będzie to dalej 15 letni kompakt i to Ci próbujemy wytłumaczyć. Jutro jadąc do pracy wjedzie ci w pupę Pan lub Pani i ubezpieczyciel ci powie że należy Ci się 3000 i sprzedaj se Pan złom. I po ciężkim roku walki o swoje pieniądze uda się od nich lącznie wyszarpnąć 8000 i z tym zostajesz. I gdzie są twoje pieniądze i kasa wpakowana aby naprawić rdzę, lakier i spasowanie drzwi. I dalej nie rozumiem jak szukając taniego środka do przemieszczania się można zastanawiać się nad golfem który ma szereg zalet ale jedną zasadniczą jedną wadę - stosunek jakości do ceny.
diddy79
Zaawansowany
 
Posty: 524
Prawo jazdy: 14 04 1999
Przebieg/rok: >50tys. km
Auto: Renault Talisman
Silnik: 1,6 dCi 160 KM
Paliwo: Diesel
Typ: Kombi
Skrzynia biegów: Automatyczna
Rok produkcji: 2018

31 Gru 2016, 12:23

No właśnie nie o to chodzi. Pytanie jest takie czy mając nowe czy stare auto ale bezpieczne da się je utrzymać za kwotę na poziomie 250 zł miesięcznie w rozrachunku długoterminowym (czyli roczne ceny napraw do 3000 zł, nie liczę tutaj rat kredytu czy pieniędzy, które muszę wyłożyć w momencie zakupu auta używanego (nowe auto nie powinno się od razu psuć a nawet gdyby to ma gwarancję), które będę musiał doprowadzić do sensownego stanu techniczno-blacharskiego (dla mnie sam zakup auta jest nieopłacalny, ponieważ nie traktuję tego w kategoriach inwestycji - myślę, że pisałem już o tym wystarczająco wiele, ale czuję, że ciężko to zrozumieć), które tankując za 300 zł miesięcznie odwdzięczy się miesięcznym przebiegiem minimum na poziomie 1800 km (maksymalnie 10l LPG/100 km).

To są koszty stałe, niejednokrotnie mam środki aby móc coś zrobić w aucie co np. denerwuje a nie jest niezbędne żeby jeździć tylko po to aby było mi przyjemniej czymś takim jeździć.

Co do opłacalności - ludzie biorą kredyty na większe mieszkania żeby ostatecznie spłacić je i jeszcze połowę z tego muszą "wyrzucić w błoto" płacąc 1,5x wartości mieszkania. Pomimo, że dom może być ubezpieczony i zostanie zniszczony w wyniku powodzi, pożaru, kradzieży itp. to będą stratni - zapytam retorycznie - dlaczego to robią?

Tyle z mojej strony, jeśli nadal nie jest jasny mój tok rozumowania albo wydaje Wam się, że jest skrajnie bezsensowny to nie pozostaje mi nic innego jak zakończyć ten temat.

Udanego Sylwestra życzę ;-).
Ntkgzd
Nowicjusz
 
Posty: 32
Auto: Brak

31 Gru 2016, 12:37

Popełniłeś błąd polegający na tym, że kupiłeś samochód, który za rok góra dwa ekonomicznie powinien iść na złom, a Ty w niego ,,inwestowałeś'' jakbyś miał nim jeździć co najmniej 5 lat. I teraz, jak słusznie zauważyłeś, wpakowane w niego ponad 5 tysięcy podniosło jego wartość zaledwie gdzieś o 1000zł, bo z pustego to i Salomon nie naleje. Też miałem kiedyś stare auto, tzw. kompletnego golasa, ale zadbanego bardzo i również był żal przy sprzedaży, gdy skonfrontowałem jego wartość z wartością rynkową.

W obecnej sytuacji proponowałbym Ci 2 wyjścia, ewentualnie 3:
1. Jeżdżenie nadal tym swoim Tico czy co tam masz - tracisz komfort jazdy, ale psychicznie nie będziesz odczuwał tego, że tyle kasy ,,wtopiłeś'' - po prostu jeździj, aż się całkiem nie rozleci nic do niego nie dokładając, żeby chociaż trochę zamortyzować to, co w niego włożyłeś.\
2. Sprzedaj go za te 3 tysiące, dołóż 7 tysięcy i kup coś za 10 tysięcy z już zamontowanym gazem. Będzie to zapewne jakiś kompakt 10-14 letni, a więc w miarę współczesny i bezpieczny. Zaraz po kupnie będziesz musiał dołożyć jakieś 2 tysiące, o ile kupisz w dobrym stanie, a potem średnio miesięcznie może z 200-300zł, zależy jak trafisz.
3. Sprzedaj go za 3 tysiące i przesiądź się na taxi/komunikację miejską/samochód z wypożyczalni. Zaoszczędzisz sporo, zaoszczędzone pieniądze w przyszłości będziesz mógł przeznaczyć na sporo świeższy samochód lub nawet okaże się, że jednak wcale go tak bardzo nie potrzebujesz.

Którą opcję wybierzesz zależy już od samego Ciebie i Twoich preferencji. Co do kupna samochodu nowego w ratach miesięcznych, tudzież wynajmu długoterminowego to bym jednak sporo uważał z tą opcją. Powinieneś się dokładnie zapoznać z konkretnymi ofertami, bo obecnie nie jest to taka prosta sprawa jak kiedyś, bo teraz rynek oferuje tyle możliwości nabycia nowego auta, że można się pogubić. Każda z tych opcji jest jednak kosztowna (chociaż tego nie widać na pierwszy rzut oka) i na pewno bardziej kosztowna od kupna 10-15 letniego kompaktu. Pytanie o ile bardziej kosztowna i jak się ma to do korzyści z tego płynących - to już musisz sobie obliczyć sam.
Petento
Początkujący
 
Posty: 194
Auto: .