Mój sąsiad wyszedł kiedyś z podobnego założenia jak Ty - stwierdził, że drugie auto w rodzinie, służące wyłącznie jemu, ma być starszym, nie za drogim, 4-drzwiowym kompaktem z trwałymi blachami i doskonale znaną wszystkim mechaniką (auto "podstawowe" to rzecz jasna SUV marki premium
), no i też padło na Golfa IV (silnik 1.8 ). Kupił zadbany egzemplarz, serwisuje go przy pomocy markowych zamienników w warsztaciku koło naszego osiedla i tak już jeździ nim całkowicie bezawaryjnie 3 rok, używając go codziennie - na dojazdy do pracy, sklepu, krótkie wypady za miasto itp. Auto z fajnym, komfortowym zawieszeniem, bardzo zwrotne, poręczne w mieście.
Mój brat również jeździł IV-ką (którą zresztą odziedziczył po mnie) i dobił do 400 tys. km, przy czym auto nigdy nie stanęło mu w trasie czy też odmówiło posłuszeństwa. Z serwisem nigdy nie było problemów, bo każdy mechanik obracający się w polskich realiach doskonale zna ten samochód i wie, gdzie szybko można dostać do niego części. Teraz jeździ Focusem mk2 i sam stwierdza, że to o wiele droższy w utrzymaniu samochód od jego starego Golfa (przede wszystkim bardziej awaryjny - psuje się tu mnóstwo pierdół).
Skoro w temacie pojawił się Golf z pewnością zaraz zlecą się hejterzy, którzy albo tego auta nigdy nie mieli albo kupili złoma od handlarza i się zrazili i naczytasz się, że:
- ten samochód to g..wno,
- jest nudny,
- jest za drogi na to, co oferuje,
- nie należy bać się wyjścia poza schemat i zaryzykować czegoś innego,
- lepiej kupić młodszego Francuza albo Japońca niż wieśniackiego "Gulfa".
Weź jednak po uwagę to, że:
- Golfa - kiedy już Ci się znudzi (zakładam jednak, że kupujesz auto do jeżdżenia, a nie kochania) - zawsze sprzedasz w dobrych pieniądzach, bo świetnie trzyma wartość (w przypadku mojej Hondy jest to podawane na tym forum jako atut, no ale jeśli dotyczy to Golfa no to wiadomo - po co przepłacać, skoro można kupić świetne i dużo młodsze Renault Megane II w takim samym budżecie....),
- najdroższe są zawsze naprawy blacharsko-lakiernicze, a tych w kilkunastoletnim Japońcu nie ominiesz - historia będzie się powtarzała co jakiś czas i zawsze czy to próg, czy to nadkole czy też jakieś ranty drzwi będą do poprawy (w przypadku takich marek jak Nissan czy Mazda warto przyglądać się również elementom konstrukcyjnym...); w bezwypadkowym Golfie (o jakiego trudno, ale jeśli masz czas to da się znaleźć i takiego Golfa) nie będziesz miał z tym problemu, skoro zamierzasz o auto dbać.
Japońskie auta (te starsze) są faktycznie mało awaryjne (co nie znaczy, że nic się w nich nie psuje - to tylko maszyny i zawsze jakaś pierdoła będzie do naprawy) i mają swój urok, ale przez wzgląd na blacharkę lepiej zainteresować się jakimś VAG-iem (bo konkurencyjne Astry G są jednak słabo zabezpieczone przed korozją, co wyszło po latach), jeśli zamierzasz wiązać się z autem na dłużej. Z Francuzów spełniających Twoje założenia z tamtego okresu z czystym sumieniem trudno coś polecić, jest co prawda znakomity Peugeot 406, chociaż to już nieco większe auto (na forum polecana jest również 306-ka). Starsze włoskie auta bez wyjątku będą miały problemy z blachą, elektryką i elektroniką, a koreańskie sprzed 2000 r. lepiej pominąć milczeniem.
Dobre opinie nie biorą się znikąd - ja mogę się pod nimi podpisać, bo sam przez jakiś czas jeździłem IV-ką i żałuję, że nie można już kupić takiej w salonie.