REKLAMA
Witam niedawno kupiłem Opla tigrę 96 rok w LPG, auto ogólnie mechanicznie było zadbane, lecz prosto mówiąc i się przyznając zakatowałem je, bo wiadomo nowy kierowca to nie bedzie się słuchał tych wymoczków ze szkoly jazdy wiem lepiej przecież, no i było gwałtowne zrzucanie prędkości bez redukcji biegów, było zmienianie biegów na 4 tyś obrotów, po prostu było źle, a teraz do problemu.
Jakiś czas temu samochód zaczął sporadycznie gasnąć przy wrzuceniu luzu i hamowaniu, później zaczął sporadycznie gasnąc przy ruszaniu, później magicznie znikało paliwo (nie ma wycieku widocznego na drodze) ale w obecnej chwili już ono nie znika .
No ale do rzeczy, wczoraj jechałem z pracy zmęczony i znów zapomniałem zredukowac biegu, gdy mi sie przypomniało zacząłem to robić, ale w chwili zrzucenia biegu niżej, auto umarło, zatrzymałem się ostatkiem sił auta na poboczu i otworzyłem maskę (dodam że umarło znaczy tyle co zachowanie identyczne do braku akumulatora) olej wytrysnął na silnik, dostał się na uszczelki świec.
Wyczyściłem uszczelki sprawdziłem świece, nie wyglądały na zalane, ale auto nadal nie żyło, zdenerwowany strasznie sam na siebie i na środku pola, trzasnąłem z całej siły maską i... auto się włączyło, światła działają ogrzewanie działa, muzyka gra..
Wsiadłem do auta i dojechałem do stacji, zgasilem auto zatankowałem LPG, przekręcam kluczyk i .. znowu zdechł, tym razem zdenerwowany wysiadłem z auta i trzasnąłem drzwiami, samochód znów wrócił do żywych, lecz przy przekręceniu kluczyka znów umarł, po 4 razach umierania i trzaskania czym się da pozwolił mi dojechać do domu, o to moja przygoda.
Czego chce? Niech ktoś kto się zna powie mi co może być uszkodzone i ile wyniesie mnie naprawa, bo niestety teraz chyba zostaje mi tylko autobus.. Pozdrawiam.